Czemu się poddajemy i jak temu zaradzić?
Blue monday już za nami, ale to wcale nie oznacza, że teraz będzie już tylko z górki i uda nam się dotrzymać wszystkich postanowień. Nie ma się co oszukiwać, bez względu na to kiedy podejmiemy decyzję o działaniu, nasz entuzjazm może szybko opaść. Dlaczego tak się dzieje?
Zacznę regularnie ćwiczyć, zmienię dietę, nauczę się języka, zacznę pisać bloga. Te mniej lub bardziej precyzyjnie określone postanowienia czasem z dnia na dzień wdrażamy w nasze życie. I równie szybko z nich rezygnujemy. Powodów naszej rezygnacji może być wiele. Chciałabym przytoczyć te najbardziej prawdopodobne i poszukać sposobów, by skutecznie się z nimi rozprawić.
Mamy słabą motywację
Czujemy, że to, co robimy jest bez sensu, nie zdążyliśmy się dobrze zastanowić, dlaczego chcemy to robić. Wykonujemy jakąś czynność bez większego przekonania, a jak jej nie wykonamy, to nie czujemy wyrzutów sumienia, bo nie jest dla nas szczególnie ważna.
Rozwiązanie: Zastanówmy się, dlaczego realizacja danego postanowienia jest dla nas tak istotna. Czy robimy to dla siebie, czy może chcemy komuś zaimponować? Czasem warto odpuścić, jeśli wiemy, że nasza motywacja jest za słaba, jednak w wielu przypadkach wystarczy sobie tylko przypomnieć dlaczego zaczęliśmy coś robić, by zyskać nowy zastrzyk energii.
Oczekujemy szybkich efektów
Odżywiam się zdrowo już 3 dni, więc powinnam zauważyć jakieś konkretne zmiany. Obwód w biodrach powinien już się zmniejszyć o parę centymetrów. Codziennie się męczę i odmawiam sobie batoników, a tu waga stoi w miejscu, centymetr też chyba zepsuty...
Rozwiązanie: Należy się zastanowić, jakie mają być rezultaty i w jakim czasie osiągnięte? Jeśli perspektywa odległych efektów nie do końca do Ciebie przemawia lub wręcz Cię zniechęca, spróbuj podzielić efekty na mniejsze etapy. Może schudnięcie 2 kg w miesiąc jest lepszą miarą sukcesu niż osiągnięcie wymarzonej wagi do końca roku? Nie ma jednak sensu ważyć się codziennie, bo wiadomo, że to w ten sposób nie działa.
Porównujemy się do innych
Nieważne, czy naszym wzorem jest sławny aktor, celebryta czy może sąsiad z bloku obok - widzimy, że on ma lepiej i też byśmy tak chcieli. Frustruje nas, że nasze działania nie przynoszą rezultatu, że nie jesteśmy tak szczupli, zdolni i bogaci jak ten drugi człowiek, który wszystko ma. Swoją drogą, ciekawe jak on to robi, że pracuje parę godzin dziennie i jeździ takim autem?
Rozwiązanie: Przestań skupiać się na osiągnięciach innych ludzi, zacznij się zastanawiać, w jaki sposób doszli do tego, co teraz mają. Zacznij czytać biografie osób, które odniosły sukces lub, jeśli możesz, zapytaj tych, którzy Ci imponują, jakich rad mogą udzielić. Droga ludzi sukcesu rzadko jest usłana różami. Otaczaj się ludźmi, którzy są zmotywowani do działania - lepiej zarażać się od nich entuzjazmem, niż marudzić razem z tymi, którym się nie chce nic robić.
Boimy się porażki
To, co robię na pewno nigdy nie będzie wystarczająco dobre, nikogo nie zainteresuje, a ja stracę tylko czas. Jest tyle osób lepszych ode mnie, że nie wiem w zasadzie, po co się w ogóle za to zabierałem. Takie myśli, po pierwszej fali entuzjazmu, z dużym prawdopodobieństwem pojawią się w naszej głowie. Myślimy, że skoro nigdy nie uda nam się osiągnąć sukcesu, to lepiej poddać się już teraz i nie marnować czasu.
Rozwiązanie: Często uważamy, że gdy przestaniemy coś robić, to nic się nie stanie. Lepiej jednak przemyśleć, co może się stać, jeśli nie przestaniemy? Nigdy się nie dowiemy, jak blisko byliśmy celu, jeśli w pewnym momencie po prostu się zatrzymamy. Nigdy też nie będziemy w czymś najlepsi, jeśli nie zaczniemy ćwiczyć.
Znajdujemy wymówki
Dzisiaj nie miałam czasu, musiałam zrobić zakupy, uczyć się do egzaminu, posprzątać pokój. A potem wpadła Kaśka, nie widziałyśmy się ze sto lat, więc trzeba było nadrobić zaległości. Wymówki można mnożyć. Zawsze znajdzie się coś, co złagodzi nasze wyrzuty sumienia, gdy nie zrobimy zaplanowanej czynności. Trochę jak z pisaniem magisterki albo nauką do sesji - nagle się okazuje, że mieszkamy w zapuszczonej norze, która wymaga gruntownego remontu.
Rozwiązanie: Warto zacząć pracować nad nawykami. Kiedy zautomatyzujemy sobie jakąś czynność, przestaniemy traktować ją jako obowiązek, a zaczniemy jak element codzienności. Na początek łatwiej nam będzie jeśli będziemy się nagradzać za wykonanie określonej czynności lub karać, jeśli jej danego dnia nie zrobimy. Może np. zaangażujemy partnera, który stanie na straży naszego nowego nawyku i jeśli któregoś dnia będziemy się lenić, stawiamy partnerowi burgera. To powinno skutecznie zachęcić nas do regularnej pracy nad nawykiem. Jest to szczególnie istotne w fazie, w której go dopiero tworzymy (raczej nie chcemy kupować partnerowi burgerów do końca życia za każdym razem, gdy coś innego okaże się naprawdę ważniejsze od codziennej lekcji hiszpańskiego). Sposobów na budowanie nawyków jest bardzo wiele, więc pozwólcie, że nie będę się na ten temat teraz rozpisywać.
Słomiany zapał mnie również dotyczy. Najbardziej chyba dlatego, że oczekuję szybkich efektów i nie jestem pewna, czy to, co robię, ma w ogóle sens, jest dobre i wartościowe. Jednak wiem, że jeśli się poddam, nigdy nie zobaczę, co mogłam osiągnąć.
Jak Wasze postanowienia noworoczne? Trzymacie się? A może są rzeczy, z którymi macie problem i zastanawiacie się, czy nie zrezygnować? Co Was przekonuje, że nie warto rezygnować?