Czy warto uczyć się angielskiego?

Pamiętam, jak podczas konferencji, w której uczestniczyłam w czasie studiów, jeden z prelegentów powiedział, że nie warto uczyć się języków obcych, bo już niedługo będzie to całkiem nieprzydatne. Przedstawił najbliższą przyszłość, w której będziemy mogli korzystać ze sprzętu, który na bieżąco tłumaczył będzie mowę w obcym języku wprost do naszego ucha. Oczywiście, takie sprzęty są już produkowane, ale ich dostępność jest raczej ograniczona i nie można liczyć na to, by faktycznie w najbliższym czasie zdominowały rynek.

nauka języków obcych, angielski, praca

Znajomość języków obcych wciąż jest jedną z najbardziej pożądanych kompetencji. I jest to kwestia tak oczywista, że nawet ja - początkujący HRowiec - jestem w stanie to dostrzec i wyciągnąć odpowiednie wnioski. W tym tekście chciałabym skupić się na angielskim, chociaż mój tata już dawno zaznacza, że przestaje on być uznawany za język obcy, bo staje się zbyt powszechny i nie da się nim zaimponować. Choć w duchu chciałabym przyznać tacie rację, rzeczywistość wygląda jednak nieco inaczej.

Pamiętam, jaki problem stanowiło znalezienie kelnerów i recepcjonistów do jednego z łódzkich hoteli, gdzie w zasadzie głównym wymaganiem była znajomość języka angielskiego w stopniu umożliwiającym komunikację. Już na etapie wstępnej rozmowy telefonicznej dokonywałam weryfikacji tej znajomości, zadając podstawowe pytania, np. o zainteresowania. W tym momencie, mimo wcześniejszej deklaracji, że kandydat posługuje się językiem w stopniu komunikatywnym, w słuchawce często zapadała niezręczna cisza, czasem trzaski, czasem udawane tracenie zasięgu, a czasem kandydat po prostu się rozłączał. Były to przede wszystkim osoby, które niedawno ukończyły szkołę średnią, a więc musiały zdać maturę i duża szansa, że spośród innych języków, wybrały akurat angielski, tak słabe umiejętności w tym zakresie są dość zaskakujące.

Obecnie, najczęstszym problemem, z którym się spotykamy podczas rekrutacji jest sytuacja, w której kandydat deklaruje znajomość języka angielskiego, ale wymaga on odświeżenia. Najczęściej wynika to z faktu, że gdzieś na poziomie liceum/studiów nauka języka została zakończona, ale z racji, że nie był on używany, nieco się “zakurzył”. Tutaj jednak można się zastanowić, czy uzyskane podczas edukacji umiejętności faktycznie były na tyle dobre, by można się było swobodnie komunikować, czy jest to tylko standardowy tekst, mający uśpić czujność rekrutera, by nie wymagał on językowej płynności.

Ja się zupełnie zgadzam z tym, że nieużywany język, jest jak nieużywany narząd - zanika. I że tak naprawdę dopiero, gdy mamy możliwość praktycznego korzystania z języka obcego w codziennych sytuacjach, faktycznie uczymy się nim posługiwać. Wiem też jednak, że spokojnie można zaliczyć wszystkie stopnie edukacji, nie zwiększając znacząco swoich umiejętności lingwistycznych (jest tak przecież z większością przedmiotów szkolnych). Dziwi mnie jednak, że młodzi ludzie nie mają świadomości, jak wiele można osiągnąć, gdy umie się angielski.

Serio, w wielu przypadkach jest teraz tak, że znając angielski, możemy znaleźć dobrą pracę, nawet jeśli nie mamy doświadczenia. Istnieje spora grupa, która jest świadoma swojej wartości, traktuje język jako furtkę do kariery. Wciąż jednak istnieje spora grupa, która niby wie, że język jest potrzebny, niby jest gotowa się uczyć, ale na wiedzy i gotowości się kończy. Dopóki jednak do supermarketów nie wejdą samotłumaczące słuchawki, jedyną opcją jest samozaparcie i samoedukacja.

Jak jest u Was? Uważacie, że angielski Wam się do czegoś przyda, czy zaprzyjaźniliście się z google translatorem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Teraz jest najlepiej! , Blogger