Czy trzeba lubić poranne wstawanie?

Późne wstawanie jest luksusem, na który niewiele osób może sobie pozwolić. Niektórzy są zmuszeni do budzenia się wcześnie rano, by dojechać do pracy, innych budzą dzieci. Jest też spora grupa, która świadomie decyduje się ustawiać swój budzik kilka godzin wcześniej niż musi, by maksymalnie wykorzystać poranek. Brzmi nieźle, tylko jak to zrobić?


poranne wstawanie, budzik, rano,


Zdecydowanie jestem typem osoby, który czyta kolejne artykuły pt. Jak wstawać wcześniej? z nadzieją, że w końcu znajdzie remedium na poranne wstawanie. Nie jestem jakimś strasznym śpiochem. Odkąd pamiętam, nawet w weekendy, moja górna granica oscylowała gdzieś koło godziny 9. Obecnie jest to bliżej 8, ale bez większego bólu mogłabym wstać też koło 7. Ale wszystko, co wydarzy się przed tą porą, powinno ograniczać się jedynie do leżenia w ciepłej pościeli, z wyrównanym oddechem i zamkniętymi oczami.

Problem polega jednak na tym, że moja praca wymaga ode mnie wstawania o godzinie 6:10. W zasadzie jest to godzina, o której najpóźniej muszę wstać, żeby wykonać minimum zaplanowanych na rano czynności, nie przedłużając ich jakoś szczególnie. Naprawdę, chciałabym uczynić poranki bardziej przyjaznymi. Idea “leniwych poranków” bardzo do mnie przemawia i jestem w stanie wyobrazić sobie siebie, jak spokojnie sobie wstaję, jem powoli śniadanie, może przy okazji czytając książkę/przeglądając gazetę. Może nawet przed śniadaniem mam czas na ćwiczenia. I w mojej wyobraźni wygląda to naprawdę świetnie. Tylko że będzie wymagało jednego, niezwykle istotnego elementu - przesunięcia budzika o co najmniej pół godziny do tyłu i jest to coś, co w tym momencie zdaje się być całkowicie poza moim zasięgiem. Ja po prostu nie jestem w stanie wyjść rano spod kołdry nawet minutę wcześniej, niż uznałam to za konieczne. Naprawdę próbowałam. Ustawiałam nawet budzik codziennie o minutę wcześniej, żeby czynić tę zmianę prawie niezauważalną, ale kończyło się na tym, że i tak zawsze decydowałam się “doleżeć” do 6:10 i dopiero o tej porze wstać. Większość moich prób kończyła się jednak porażką.

Pamiętam, gdy będąc jeszcze w liceum potrafiłam wstawać o godzinie 5:30, myć rano włosy, potem je suszyć i prostować. To była dopiero motywacja! Dziś prędzej zastosuję suchy szampon, niż poświęcę cenne minuty snu na tak niekonieczną o poranku (i często niezdrową - niedosuszenie -> chore zatoki) czynność. Najwyraźniej idea leniwych poranków nie jest wystarczająco przekonująca dla mojej podświadomości. Ludzie jednak wstają wcześniej, nawet jeśli nie lubią. I wstają nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że chcą. Ja najwyraźniej chcę za słabo ;)

Przed opublikowaniem tego posta postanowiłam maksymalnie się zmobilizować i sprawdzić, czy naprawdę nie mogę wstawać wcześniej. Skoro metoda małych kroczków u mnie się nie sprawdziła, od razu przestawiłam budzik o pół godziny, dodając do niego 10 minut drzemki (tak, podobno bez drzemki jest dużo lepiej, ale jeszcze nie jestem gotowa ich porzucić). W ten sposób udało mi się zyskać 20 minut. Uważam to za spektakularny sukces, dzięki któremu mogę bez pośpiechu wykonać wszystkie poranne czynności.

Nadal nie uważam, by moja metoda wczesnego wstawania była skuteczna na dłuższą metę, jest raczej sposobem wymuszonym. Ja po prostu postanowiłam, że będę wcześniej wstawać i tak właśnie zrobiłam, ale to nie oznacza, że polubiłam poranne wstawanie. Nie ukrywam, że gdybym mogła, chętnie pospałabym dodatkową godzinę lub dwie. Tak, 8:00, to zdecydowanie odpowiednia pora na wstawanie. Jednocześnie, miałabym wrażenie, że śpię za długo, że przesypiam czas, który mogłabym przeznaczyć na zmienianie siebie lub świata. Spać chodzę koło 23:00, więc przy pobudce o 8:00 dawałoby to 9 godzin snu. Czy naprawdę jest mi tyle potrzebne? O tym nie jestem przekonana. Póki jednak muszę wstawać przed 6:00, nie będę zastanawiać się nad tym, czy nie zacząć kłaść się spać około 1:00.

Jak u Was wygląda poranne wstawanie? Wyłączacie kolejne drzemki czy zrywacie się z pierwszym dźwiękiem budzika pełni energii na kolejny dzień?

4 komentarze:

  1. ha ha ja zdecydowanie powinnam przeczytać artykuł "Jak to zrobić, żeby dłużej pospać". Jestem rannym ptaszkiem, nawet w weekendy, ale muszę się dobrze wyspać, więc kładę się o 10 wieczorem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem gdzieś po środku. Nie śpię do południa, ale jak jest rano ciemno, to wstawanie o 6 jest dla mnie katorgą.

      Usuń
  2. Dla mnie wstawanie o 6:20, gdy miałam na 8 rano to była katorga. Potem zmieniono mi godziny pracy na 9-17 i to był jeszcze większy dramat, bo człowiek praktycznie życia nie ma! Wyprosiłam kierownika, że chcę pracować 7-15, muszę wstawać po 5, żeby sobie wszystko ogarnąć + naszykować śniadanie do szkoły dla syna i o wiele bardziej polubiłam ten stan. Drogi są puste, gdy jadę do pracy, wcześniej jestem w domu, człowiek ma więcej czasu, żeby żyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety miałam godzinę dojazdu w jedną i w drugą stronę, więc nie dość, że musiałam wstawać rano, to jeszcze wracałam o 17. wtedy to jest zero życia i jeszcze dodatkowo niewyspanie. Nie lubię, nie polecam ;)

      Usuń

Copyright © 2014 Teraz jest najlepiej! , Blogger